24 listopada 2008

Andrzej Ziemiański "Toy Wars" - recenzja


Andrzej Ziemiański powraca! Już 25. kwietnia długo oczekiwane "Toy Wars" trafi na księgarskie półki. Oprócz dwóch opowiadań znanych z wcześniejszych publikacji na łamach prasy ("Toy Toy Song" i "Toytrek") w książce znajdziemy trzecią, obszerną historię „Zabaweczki”.

"
Toy Wars"
to lekka, pełna zwrotów akcji, intryg i humoru opowieść o Toy Iceberg, prywatnym detektywie i najemniku. Ale bohaterka ta niezupełnie odpowiada naszym wyobrażeniom o twardym, wrednym zabijace. 21-letnia „Zabaweczka” ma 160 centymetrów wzrostu i waży 45 kilogramów. Jest filigranowa, śliczna i bardzo, bardzo pyskata. Kiedy czyta się o Toy, przed oczami staje człowiekowi obraz Domino Harvey, słynnej łowczyni nagród, buntowniczki nieposkromionej i bezczelnej, a przy tym niezwykle skutecznej w swoim fachu.

Ale choć sama postać głównej bohaterki jest fantastycznie wykreowana, to jednak reszcie bohaterów brakuje choćby odrobiny głębi psychologicznej – wszyscy wydają się tacy sami. Oczywiście różni ich wygląd i doświadczenie życiowe, ale w gruncie rzeczy są do siebie bardzo podobni. Przede wszystkim razi to w sposobie ich mówienia; nie występuje tu w zasadzie żadna językowa indywidualizacja. Trochę szkoda.

Drugim zgrzytem w "Toy Wars" jest irytująca redundancja. Ziemiański często powtarza pewne fakty po kilka razy, a jego bohaterowie tłumaczą sobie niektóre rzeczy bardzo dokładnie i szczegółowo. Zupełnie niepotrzebnie. Czytelnik jest w stanie zrozumieć i powiązać informacje i zdarzenia samodzielnie, a przydługie i wielokrotne powtórki sprawiają, że czuje się tak, jakby autor nie wierzył w jego możliwości intelektualne.

Ale dość narzekania! Pomimo pewnych niedociągnięć, nowa książka Ziemiańskiego jest bardzo przyjemną lekturą. "Toy Wars" to koszarowy humor, dużo broni, wartka akcja, piętrzące się zagadki, zupełnie nieuzasadniona golizna i „teksty twardzieli” rzucane przez najemników, dzięki którym na usta czytelników powinien wpełznąć złośliwy uśmieszek satysfakcji.

Dodam jeszcze, że w niepublikowanej dotąd historii, noszącej wdzięczny tytuł "Toy Wars – wojownik ostatecznej zagłady", główna bohaterka zyskuje nową przyjaciółkę. Jest nią inteligentny implant wojskowy, który ma uczynić z niej żołnierza doskonałego. Implant posiada świadomość i nosi swojsko brzmiącą nazwę – Valkiria. Rozmowy Toy z Valkirią przypominają trochę rozmowy Merlina, z cyklu "Kronik Amberu" Rogera Zelaznego, z jego sznurem do duszenia – Frakir. Valkiria podobnie jak Frakir ma za zadanie ochraniać i ostrzegać przed zagrożeniem. Obie pomału uczą się wyrażać swoje myśli i po trosze przejmują sposób bycia swych „właścicieli”. Oczywiście i na tym tle dochodzi do kilku nieporozumień. Ale przynajmniej, jeśli idzie o Valkirię i Toy, nie może to specjalnie dziwić – zamknijcie dwie kobiety w jednym ciele i zobaczcie, co się stanie. Ale najlepiej obserwujcie efekty z bezpiecznej odległości...

"
Toy Wars"
to świetna książka dla każdego, kto chce się trochę rozerwać. Przygody na Księżycu, akcje na stacji kosmicznej Moonsunga, w Afryce i Stanach Zjednoczonych – wszystko to w jednym tomie. W książce niegrzeczni chłopcy i ich wielkie spluwy robią sporo zamieszania. Któż nie chciałby wziąć w rękę porządnej broni i iść zabawić się razem z nimi? Dzięki Ziemiańskiemu mamy szansę. No i oczywiście nie można zapominać o głównej bohaterce, która, choć jest kobietą, nie należy do typu bezradnych, krzyczących o pomoc panienek. Toy bierze przeznaczenie w swoje ręce i każe mu powiedzieć „przepraszam”. Mnie ta książka przekonała. Myślę, że Was też przekona.

Andrzej Ziemiański: Toy Wars, ilustracje: Grzegorz Krysiński, Fabryka Słów, Lublin 2008.


>>LINK<< do tej recenzji na Valkirii.

Brak komentarzy: