3 października 2009

"Samotnie" Johna Crowleya - recenzja


Dlaczego Mojżesz wyrzeźbiony przez Michała Anioła miał rogi? Skąd wzięło się przekonanie, że Cyganie potrafią przepowiadać przyszłość? Jakie są źródła astrologii, kabały i okultyzmu? Pierce Moffett, akademicki wykładowca historii, od dłuższego czasu zadaje sobie podobne pytania. W głębi duszy czuje, że rzeczywistość kryje w sobie jakąś wielką tajemnicę. Podejrzewa także, że istnieje więcej niż jedna historia świata, a wszystkie one w jakiś zadziwiający sposób związane są z dawno zaginioną, przesiąkniętą magią i starożytną wiedzą krainą – miejscem zwanym niegdyś Ægiptem.

Samotnie, pierwszy tom tetralogii Ægipt, to zakrojona z rozmachem historia o zwykłym człowieku poszukującym odpowiedzi na niezwykłe pytania. Pierce porzuca pracę, odcina się od zabieganej miejskiej egzystencji i osiedla w małym miasteczku, które kryje w sobie wiele niespodzianek. Szukając odpowiedzi na nurtujące go wątpliwości, coraz bardziej zagłębia się w zagadki przeszłości. Między innymi z tego powodu na kartach powieści Crowleya pojawią się wielkie postacie historyczne, takie jak William Shakespeare, nadworny astrolog i krystalomanta królowej Elżbiety I John Dee czy Giordano Bruno. Ich historie staną się powieściami w powieści i opowiedziane będą w zaskakujący sposób.

John Crowley pisze leniwie, z wielką dbałością o szczegóły, a jego warsztatu nie da się określić inaczej niż kunsztowny. Wszystko, co opisuje, okraszone jest małymi detalami życia codziennego, zwykle pomijanymi przez innych autorów, a dodającymi akcji niezwykłej realności. Drobny gest ręką, prawie niezauważalne spojrzenie, ukradkowe poprawienie ubrania... wszystkie te niedostrzegane zwykle błahostki pojawiają się w wolnej, spokojnej narracji Crowleya, zadziwiając nas swoją namacalnością.

Stephen King przyrównał kiedyś akt pisania do spoglądania przez prawie zapomniane okno. Okno, z którego rozciąga się zupełnie zwyczajny widok, ale widziany pod niespotykanym kątem. Ta nowa perspektywa zaś zmienia to, co przeciętne, w coś niezwykłego. To właśnie robi w swoich książkach Crowley i to tym sposobem pisarz oczarowuje swoich czytelników. Ze znanej nam rzeczywistości tworzy prawie mityczną opowieść, w którą zagłębiamy się bez reszty, tracąc niezachwiane przekonanie, że świat jest takim, jakim go znamy. Warto w tym miejscu zwrócić też uwagę na fenomenalną kompozycję powieści. Jej sekrety ujawniają się stopniowo, w miarę czytania, lecz nie będę tu zdradzać jej tajemnic, by nie psuć nikomu zabawy odkrywania.

Na koniec parę słów o wydaniu, bo choć piękne, zawiera jednak trochę przeoczonych błędów. Spora ilość literówek i innych usterek edycyjnych może niektórych lekko poirytować. Wielka szkoda, że nie udało się ich uniknąć. Przestrzegę także wszystkich przed czytaniem przedmowy Andrzeja Sapkowskiego przed przeczytaniem powieści. Zważywszy na to, że zdradza ona przynajmniej jeden fakt, który miał być tajemnicą prawie do końca książki, przedmowa ta powinna być zamieszczona raczej jako posłowie.

Wszyscy, którym podobało się Małe, duże Crowleya, powinni być zachwyceni także i tą powieścią. Coś dla siebie znajdą w niej także ci, którzy lubią zabawy z historią, a więc fani Artura Péreza-Reverte, Umberto Eco czy choćby i Dana Browna. Samotnie to niesamowita powieść, zabierająca nas w magiczną podróż po labiryntach historii i oceanach ludzkiej myśli. Moim zdaniem to lektura obowiązkowa.



John Crowley: Samotnie, tłum.: Konrad Walewski, wstęp: Andrzej Sapkowski, Solaris, Satwiguda 2008.

Recenzja napisana dla serwisu Valkiria. Dostępna również pod tym adresem.