Feliks W. Kres to pisarz dobrze znany, a jednak owiany mgiełką tajemnicy. Choć jest laureatem wielu nagród, w tym prestiżowej Nagrody im. Janusza A. Zajdla, niewiele o nim wiadomo, bo wysoko ceni sobie prywatność. Posiada grono zagorzałych fanów, ale także niemałą gromadkę zajadłych przeciwników. Nic w tym zresztą dziwnego, bo Kres jest pisarzem zupełnie wyjątkowym, przez co wzbudza spore emocje. Kto go jeszcze nie zna, ma teraz okazję nadrobić braki, a to dzięki wznowieniu Północnej granicy.
Z ogromną przyjemnością sięgnęłam po tę książkę po raz kolejny. Północna granica jest opowieścią osadzoną w stworzonym przez Kresa od podstaw, unikatowym i fascynującym świecie, zwanym światem Szereru. Tytułowa granica jest niespokojnym miejscem na samym skraju Wiecznego Cesarstwa, w którym ścierają się dwie niepojęte, obdarzone niemal boską mocą siły – Szerń i Aler. Obie rządzą podległymi im krainami, a ich wyroki są niezrozumiałe i często bezlitosne. Istoty z drugiej strony granicy są uosobieniem obcości, a przez to wzbudzają w mieszkańcach imperium odrazę i strach. Samotna armektańska stanica z coraz większą trudnością odpiera ataki obdarzonych przez Aler rozumem stworzeń. My, czytelnicy, przypatrujemy się tym zmaganiom z pierwszej ręki, poznając indywidualne historie załogi stanicy, oglądając kolejne bitwy, ale także i codzienne, szare żołnierskie życie.
Północna granica to naprawdę mocna, chwilami wstrząsająca lektura. Autor wojny nie upiększa, nie uwzniośla, nie poetyzuje. Ale w całym tym brudzie, mroku i okrucieństwie, które oglądamy, dostrzec można czasem odrobinę piękna. A ponieważ nie jest ono podkreślane nadętą wymową i piętrowymi metaforami, tym bardziej chwyta za serce. Bo oszczędny, jasny styl jest wizytówką Kresa, który daleki jest od formalnych eksperymentów i niepotrzebnego udziwniania.
Pisarz serwuje nam kawał dobrej, nienagannej warsztatowo prozy, którą cały czas stara się ulepszyć. Paradoksalnie, dowodem na perfekcjonizm Kresa może być drobny błąd, który zakradł się do tego wydania książki. Otóż jeden z bohaterów wydaje dyspozycje: "Gdybym zginął, dowodzenie przejmuje Rest. Ale tylko do końca bitwy, potem całością dowodzisz ty, Rest. Jesteś jeźdźcem, znasz teren, będziesz umiał prowadzić oddział". Skąd to dziwne, absurdalne powtórzenie imienia i kto tak naprawdę miał dowodzić? Ano odpowiedź znajdziemy w wydaniu Trickstera z 1995 roku, w którym fragment ten wygląda następująco: "Gdybym zginął, dowodzenie przejmuje Rest. Ale tylko do końca bitwy, potem całością dowodzisz ty, Drwalu. W oddziale jest więcej piechoty, niż jazdy i lepiej, żeby dowodził piechur". Pisarz widocznie przemyślał rozkaz i stwierdził, że logiczniejsze jest, by w bitwie dowodził ciężkozbrojny, natomiast w terenie – jeździec. Tylko wprowadzając tę kosmetyczną zmianę, zapomniał zmienić imię w pierwszym zdaniu. Ale ta jedna drobna pomyłka daje czytelnikowi wskazówkę co do tego, jak nieustająco Kres pracuje nad swoimi tekstami, by puścić w świat powieść coraz lepszą.
Warto jeszcze dodać, że autor Północnej granicy ma niespotykaną umiejętność kreowania pełnokrwistych, zróżnicowanych charakterologicznie bohaterów i realistycznego przedstawiania ich wewnętrznych rozterek. Jest to o tyle ważne, że powieść ta w dużej części opowiada o konflikcie między powinnością jednostki a niezbadanymi wyrokami Szerni, jak również o tym, jak postrzegamy obcość, inność i jak na nią reagujemy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz