Polemika z tekstem Andrzeja Wernera Pochwała dekadencji. O potrzebie odzyskania rzeczywistości przez literaturę
Andrzej Werner w swoim felietonie „Pochwała dekadencji. O potrzebie odzyskania rzeczywistości przez literaturę”[1] zarzuca współczesnej prozie polskiej, że nie podejmuje ona ważnych kwestii związanych z aktualnym życiem. Twierdzi, że jest odrealniona i odcina się od problemów współczesności. „Mówiąc najogólniej, uchyla się od funkcji poznawczych wobec rzeczywistości” – pisze autor. Ale jakże to możliwe? „Nie odwracać się tyłem do rzeczywistości? Czyżby rzeczywistość nie otaczała nas zewsząd?” — zapytał kiedyś Stanisław Jerzy Lec. Moim zdaniem literatura polska od kilku lat nieuchronnie coraz liczniej porusza problemy współczesności i coraz więcej miejsca im poświęca, często zupełnie nieświadomie. To nieuniknione. A biorąc pod uwagę koniunkturę polityczną i szarżującą IV RP, w krótkim czasie może się zdarzyć, iż ze świecą trzeba będzie szukać literatury niezaangażowanej w rzeczywistość.
Werner twierdzi, że powodem porzucenia przez literaturę rzeczywistości jest moda, którą promują media, zwłaszcza te najbardziej agresywne jak telewizja i internet. Współcześnie coraz trudniej przekonać ludzi do czytania, zwłaszcza, kiedy mają do dyspozycji alternatywną X muzę. Dlatego literatura walczy o czytelników odpowiadając na aktualne zapotrzebowanie. A moda promowana przez media to pragnienie widowiskowości, skandalu, akcji. A więc literatura staje się w tym kontekście głównie rozrywką. „Wszak rezygnacja z odniesień do rzeczywistości, bezpośrednich i pośrednich, rozumienie literatury jako gry słownej, zabawy konwencjami, relacjami intertekstualnymi – jest właśnie rodzajem literackiego spektaklu o bardziej wyrafinowanych regułach gry, przeznaczonym już nie jak kultura masowa dla pospólstwa, ale dla publiczności prawdziwie elitarnej.” – argumentuje Werner. Wykazuje się przy tym sporą niekonsekwencją. Czytamy bowiem w artykule, że jego zdaniem odniesienie do świata nie musi się realizować wyłącznie poprzez zwierciadlane odwzorowanie rzeczywistości. Autor dopuszcza możliwość gier intertekstualnych i innych technik wyżej wymienionych jako elementy „literackiego spektaklu” promowanego przez media. Gdzież więc Werner dopatruje się jakiegokolwiek konfliktu między medialną modą na rozmach i akcję, a poruszaniem aktualnych problemów?
Zdaje się, że nieporozumienie polega na tym, iż Werner pisze nie tyle o zerwaniu kontaktu literatury z rzeczywistością, co o tym, jak chciałby, żeby ten kontakt w literaturze wyglądał. Dlatego zaprzecza, jakoby Stefan Chwin, Stasiuk czy Kuczok podejmowali trud stawienia czoła „problemom, które zdrowy sceptycyzm definiuje jako nierozwiązalne”. Chwinowi zarzuca, iż tak naprawdę nie interesuje go rzeczywistość, a skupia się jedynie na umiłowanej przez niego retoryce. Ale przecież, jeśli opierać się na słowach samego Wernera, znajdujących się w jego artykule dwa akapity wyżej niż omawiane oskarżenie, forma (czyli także rzeczona retoryka) nie jest ważna. To tylko element „spektaklu”, to coś, dzięki czemu opis problemów rzeczywistości ma się sprzedać dzisiaj. Toż to sama aktualność. I to podwójnie – bo opisuje rzeczywistość i to poprzez formę przez tę rzeczywistość wymuszoną…
Stasiukowi autor felietonu odmawia kontaktu z rzeczywistością z powodu „egzotycznych obszarów”, po jakich się porusza. A ja zapytam, czy „Mury Hebronu” nie opisują rzeczywistości? Czy tylko dlatego, iż książka odmalowuje rzeczywistość więzienną, jest już zbyt „egzotyczna”, by pozostać w kontakcie ze światem współczesnym? Przecież świat współczesny taki właśnie jest, czy się tego chce, czy nie. To właśnie nasza rzeczywistość. I to tę brudną, nędzną rzeczywistość bez żadnych perspektyw promują media. Dlaczego? Bo nie trzeba uciekać na wyspy Nibylandii, żeby mieć rozrywkę, wielkie przedstawienie. Media promują rzeczywistość, ponieważ ona jest teraz najbardziej poszukiwana. Po latach wolności Polska staje przed dramatem: nadal nie ruszamy się z miejsca. W Polsce wciąż nic nie działa tak, jak powinno, nadal istnieją patologie, nadal najważniejsze są znajomości i kontakty, no i oczywiście pieniądze. Ludzie chcą o tym czytać, bo sami się z taką rzeczywistością stykają. Nie jest to łatwe, ale poprzez opis tej strasznej współczesności czytelnicy mogą się z nią oswoić, a to przynosi pewne ukojenie, bo stawia przed wyborem: czy zaakceptować taki stan rzeczy, czy działać i próbować coś zmienić.
Jeśli chodzi o Kuczoka, Werner twierdzi, że w „Gnoju” pisarz wędruje w regiony psychospołecznej patologii „nie tyle rozpoznając świat rzeczywisty, ile manipulując jego okruchami, by uzasadnić tytułowy stosunek do świata.” Zarzuca mu, iż czyni tak, żeby stworzyć „spektakl”. Ależ oczywiście, że „Gnój” jest spektaklem! Ale Kuczok wcale nie próbuje naciągać wszystkiego do swojej pesymistycznej wizji. Jest na odwrót. Nikt normalny sam z siebie nie zaczyna postrzegać świata w taki sposób. To patrząc na świat, człowiek pełen ideałów i miłości do piękna musi zmienić swój stosunek. To świat i właśnie otaczająca rzeczywistość zmienia punkt widzenia. I, po raz kolejny, odnoszę wrażenie, że Andrzej Werner wcale nie walczy o powrót rzeczywistości do literatury (jakże by mógł, skoro rzeczywistość ta w ostatnim czasie wcale literatury nie opuszczała). On walczy raczej o to, aby literaturę opuściła rzeczywistość niska, brudna, obca i niezrozumiała. On chciałby odzyskać w literaturze rzeczywistość polityczną, rzeczywistość ludzi wyższego szczebla, rzeczywistość historyczną, a nie społeczną. I dobrze. Niech walczy. Ale niech nie stara się negować istnienia rzeczywistości obecnej już w literaturze, choć może nie łatwej. Bo ona tam jest. I coraz bardziej się zadomawia.
[1] Andrzej Werner: Pochwała dekadencji. O potrzebie odzyskania rzeczywistości przez literaturę, „Europa”, nr 19 z 10 maja 2006 (dodatek do „Dziennika”).
Werner twierdzi, że powodem porzucenia przez literaturę rzeczywistości jest moda, którą promują media, zwłaszcza te najbardziej agresywne jak telewizja i internet. Współcześnie coraz trudniej przekonać ludzi do czytania, zwłaszcza, kiedy mają do dyspozycji alternatywną X muzę. Dlatego literatura walczy o czytelników odpowiadając na aktualne zapotrzebowanie. A moda promowana przez media to pragnienie widowiskowości, skandalu, akcji. A więc literatura staje się w tym kontekście głównie rozrywką. „Wszak rezygnacja z odniesień do rzeczywistości, bezpośrednich i pośrednich, rozumienie literatury jako gry słownej, zabawy konwencjami, relacjami intertekstualnymi – jest właśnie rodzajem literackiego spektaklu o bardziej wyrafinowanych regułach gry, przeznaczonym już nie jak kultura masowa dla pospólstwa, ale dla publiczności prawdziwie elitarnej.” – argumentuje Werner. Wykazuje się przy tym sporą niekonsekwencją. Czytamy bowiem w artykule, że jego zdaniem odniesienie do świata nie musi się realizować wyłącznie poprzez zwierciadlane odwzorowanie rzeczywistości. Autor dopuszcza możliwość gier intertekstualnych i innych technik wyżej wymienionych jako elementy „literackiego spektaklu” promowanego przez media. Gdzież więc Werner dopatruje się jakiegokolwiek konfliktu między medialną modą na rozmach i akcję, a poruszaniem aktualnych problemów?
Zdaje się, że nieporozumienie polega na tym, iż Werner pisze nie tyle o zerwaniu kontaktu literatury z rzeczywistością, co o tym, jak chciałby, żeby ten kontakt w literaturze wyglądał. Dlatego zaprzecza, jakoby Stefan Chwin, Stasiuk czy Kuczok podejmowali trud stawienia czoła „problemom, które zdrowy sceptycyzm definiuje jako nierozwiązalne”. Chwinowi zarzuca, iż tak naprawdę nie interesuje go rzeczywistość, a skupia się jedynie na umiłowanej przez niego retoryce. Ale przecież, jeśli opierać się na słowach samego Wernera, znajdujących się w jego artykule dwa akapity wyżej niż omawiane oskarżenie, forma (czyli także rzeczona retoryka) nie jest ważna. To tylko element „spektaklu”, to coś, dzięki czemu opis problemów rzeczywistości ma się sprzedać dzisiaj. Toż to sama aktualność. I to podwójnie – bo opisuje rzeczywistość i to poprzez formę przez tę rzeczywistość wymuszoną…
Stasiukowi autor felietonu odmawia kontaktu z rzeczywistością z powodu „egzotycznych obszarów”, po jakich się porusza. A ja zapytam, czy „Mury Hebronu” nie opisują rzeczywistości? Czy tylko dlatego, iż książka odmalowuje rzeczywistość więzienną, jest już zbyt „egzotyczna”, by pozostać w kontakcie ze światem współczesnym? Przecież świat współczesny taki właśnie jest, czy się tego chce, czy nie. To właśnie nasza rzeczywistość. I to tę brudną, nędzną rzeczywistość bez żadnych perspektyw promują media. Dlaczego? Bo nie trzeba uciekać na wyspy Nibylandii, żeby mieć rozrywkę, wielkie przedstawienie. Media promują rzeczywistość, ponieważ ona jest teraz najbardziej poszukiwana. Po latach wolności Polska staje przed dramatem: nadal nie ruszamy się z miejsca. W Polsce wciąż nic nie działa tak, jak powinno, nadal istnieją patologie, nadal najważniejsze są znajomości i kontakty, no i oczywiście pieniądze. Ludzie chcą o tym czytać, bo sami się z taką rzeczywistością stykają. Nie jest to łatwe, ale poprzez opis tej strasznej współczesności czytelnicy mogą się z nią oswoić, a to przynosi pewne ukojenie, bo stawia przed wyborem: czy zaakceptować taki stan rzeczy, czy działać i próbować coś zmienić.
Jeśli chodzi o Kuczoka, Werner twierdzi, że w „Gnoju” pisarz wędruje w regiony psychospołecznej patologii „nie tyle rozpoznając świat rzeczywisty, ile manipulując jego okruchami, by uzasadnić tytułowy stosunek do świata.” Zarzuca mu, iż czyni tak, żeby stworzyć „spektakl”. Ależ oczywiście, że „Gnój” jest spektaklem! Ale Kuczok wcale nie próbuje naciągać wszystkiego do swojej pesymistycznej wizji. Jest na odwrót. Nikt normalny sam z siebie nie zaczyna postrzegać świata w taki sposób. To patrząc na świat, człowiek pełen ideałów i miłości do piękna musi zmienić swój stosunek. To świat i właśnie otaczająca rzeczywistość zmienia punkt widzenia. I, po raz kolejny, odnoszę wrażenie, że Andrzej Werner wcale nie walczy o powrót rzeczywistości do literatury (jakże by mógł, skoro rzeczywistość ta w ostatnim czasie wcale literatury nie opuszczała). On walczy raczej o to, aby literaturę opuściła rzeczywistość niska, brudna, obca i niezrozumiała. On chciałby odzyskać w literaturze rzeczywistość polityczną, rzeczywistość ludzi wyższego szczebla, rzeczywistość historyczną, a nie społeczną. I dobrze. Niech walczy. Ale niech nie stara się negować istnienia rzeczywistości obecnej już w literaturze, choć może nie łatwej. Bo ona tam jest. I coraz bardziej się zadomawia.
[1] Andrzej Werner: Pochwała dekadencji. O potrzebie odzyskania rzeczywistości przez literaturę, „Europa”, nr 19 z 10 maja 2006 (dodatek do „Dziennika”).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz