18 sierpnia 2008

Koralina w Krainie Czarów

Recenzja "Koraliny" Naila Gaimana

W dzisiejszych czasach książki dla dzieci są albo zbyt realistyczne i przygnębiające, albo – odwrotnie – zbyt naiwne i przesłodzone. Te z pierwszej kategorii nudzą i nastrajają depresyjnie nawet dorosłych, a co dopiero dzieci, tym drugim – brakuje szczególnego rodzaju magii i dreszczyku emocji. Wydawać by się mogło, że zatraciliśmy zdolność tworzenia dobrych opowieści dla młodych czytelników, opowieści poruszających do głębi i pozbawionych natrętnego moralizatorstwa. Jednak sprawa nie jest jeszcze całkiem przegrana.

Na ratunek przychodzi nam Neil Gaiman ze swoją wielokrotnie wznawianą "Koraliną". Pisarz znany jest w naszym kraju głównie za sprawą takich książek jak "Nigdziebądź" i "Gwiezdny pył". Ale Gaiman, zwany geniuszem pop-kultury, poza powieściami pisze także opowiadania, wiersze, scenariusze filmowe, komiksy, a nawet teksty piosenek. "Koralina" jest pierwszą opowieścią Gaimana pisaną głównie z myślą o najmłodszych czytelnikach. Trzeba jednak zaznaczyć, że to dziwna i niepokojąca historia. Historia, jakich się już dzisiaj nie opowiada.

Mała dziewczynka, tytułowa Koralina, przeprowadza się do nowego domu. Jej rodzice są zawsze zapracowani i nigdy nie mają dla niej czasu, dlatego dziewczynka w ramach zabawy zaczyna badać sekrety domu i jego okolic. Pewnego dnia trafia na intrygujące drzwi, za którymi znajduje się ściana z cegieł. Wkrótce potem odkrywa, że cegły zniknęły, a za drzwiami pojawił się korytarz, prowadzący do innego domu. Ten inny dom bardzo przypomina jej własny, ale jest ciekawszy – zabawki w jej pokoju same się poruszają, w jej szafie zamiast zwykłych ubrań są podarte szaty czarownicy, a ściany pomalowane są jaskrawymi kolorami.

W drugim domu znajduje się także druga matka Koraliny – podobna do jej własnej, tyle, że zamiast oczu ma parę czarnych guzików. Szybko okazuje się, że nowi rodzice dziewczynki chcą, aby została z nimi na zawsze, a druga mama porywa i więzi prawdziwych rodziców Koraliny. Mimo strachu dziewczynka musi uratować siebie, rodziców i dusze dzieci wcześniej porwanych przez drugą matkę.

Koralina to piękna historia, która jest kwintesencją baśni. Opowiada o tym, jak mała dziewczynka przełamuje strach i dzięki swej determinacji, miłości i sprytowi udaje jej się pokonać dziwnego stwora, udającego jej matkę. Nie bez powodu Koralina opatrzona jest mottem z krzepiącymi słowami G. K. Chestertona: „Baśnie są bardziej niż prawdziwe: nie dlatego, iż mówią nam, że istnieją smoki, ale że uświadamiają, iż smoki można pokonać”. To przecież najważniejsze i najdonioślejsze zadanie każdej dobrej bajki dla dzieci, a Gaiman snując swoją opowieść, doskonale zdawał sobie z tego sprawę.

W "Koralinie" znajdziemy dużo elementów znanych nam już z innych historii. Jest tu przeniesienie do innej, alternatywnej rzeczywistości, są tu magiczni pomocnicy, jest motyw gry-wyzwania, są tu wreszcie typowe dla baśni przestrogi, które bohaterka puszcza mimo uszu, co doprowadza do nieszczęścia.

Można tę książkę w pewnym sensie uznać za nową wersję "Alicji w Krainie Czarów" Lewisa Carrolla. Tu także mamy dziewczynkę przez swą ciekawość trafiającą do innej rzeczywistości. Jest też wielkie lustro, za którym druga matka trzyma swych więźniów (por. "O tym, co Alicja widziała po drugiej stronie lustra"), a kot, który pomaga Koralinie, zachowuje tak samo wyniośle i cynicznie jak Kot-Dziwak pomagający Alicji.

Jednak u Gaimana świat „po drugiej stronie” jest prawdziwy, a nie wyśniony, a przy tym dużo bardziej przerażający niż w opowieści Carrolla: straszny potwór w piwnicy chce pożreć Koralinę, ręka drugiej matki przenika do świata realnego i biega po domu, drudzy rodzice chcą Koralinie wyłupić oczy i w ich miejsce przyszyć wielką igłą czarne guziki… Ale wszystkie te przerażające wydarzenia tylko uwypuklają odwagę głównej bohaterki i podkreślają jej wielki wysiłek. Przy tym, jak zawsze u Gaimana, groza przełamywana jest odrobiną subtelnego, ciepłego humoru.

Warto zwrócić jeszcze uwagę na to, jak Gaiman przedstawia zło. Za Boecjuszem kilkakrotnie podkreśla, że zło nie może niczego tworzyć od podstaw, że potrafi tylko zniekształcać i przeinaczać. Koralina, szukając rodziców, nagle uświadamia sobie, że odnalezienie ich jest łatwe: „Gdyby zastanowiła się choć chwilę, już dawno zrozumiałaby, gdzie ich znaleźć. Druga matka nie potrafiła tworzyć; umiała tylko zmieniać, wykoślawiać, przekształcać”. Zło jest więc brakiem dobra, nie istnieje samodzielnie, nie jest do tego zdolne. Ale w powolnym procesie można je pomniejszać, aż do całkowitego wyeliminowanie poprzez działanie dobra w czystej postaci.

Opowieść Gaimana jest wyjątkowa – przeraża, niepokoi, ale dzięki temu przynosi tym większe pocieszenie. Nawet, jeśli okoliczności wydają się wskazywać na to, że jesteśmy skazani na porażkę – zawsze trzeba walczyć, być wiernym sobie, a wtedy okaże się, że nie ma takich tarapatów, z których wyjść nie można.

Niezwykłość Koraliny docenili także krytycy. Książka w 2000 roku otrzymała Alex Award przyznawaną przez American Library Associacion i została uznana za jedną z dziesięciu najlepszych powieści dla młodych ludzi.

Polskie wydanie z 2003 roku jest dodatkowo wzbogacone o barwne ilustracje wybrane przez samego Neila Gaimana spośród prac nadesłanych na konkurs Empiku i Wydawnictwa Mag.


Neil Gaiman: Koralina, przełożyła Paulina Braiter, Warszawa 2003.
>>LINK<< do tej recenzji na Valkirii.

Brak komentarzy: