18 lutego 2010

Feliks W. Kres "Grombelardzka Legenda" - recenzja pierwszego tomu


Grafitowe niebo ciężko zwiesza się nad ostrymi jak brzytwa skałami. Ta kamienna pustynia jest prawie bezludna, jeśli nie liczyć band świetnie zorganizowanych rozbójników i nielicznych, wysoko położonych osad, zamieszkanych przez twardych, nieufnych górali. A w każdym miejscu na nieuważnego piechura czyhają zasadzki, zwodnicze ścieżki, niebezpieczne przejścia i oczywiście… zabójcze sępy. Gęste, ołowiane chmury prawie nigdy się nie rozwiewają, więc zbłąkany wędrowiec może porzucić nadzieję na przewodnictwo gwiazd. Jeśli stracił orientację w terenie, może liczyć jedynie na niekończący się deszcz, bezwzględnie smagający go lodowatymi strugami, bo tylko to jest pewne w tej nieprzyjaznej górskiej krainie.

Trzecia część Księgi Całości Feliksa W. Kresa opowiada właśnie o tej ponurej części Szereru, najdzikszej ze wszystkich prowincji Wiecznego Cesarstwa. Czytelnicy długo musieli czekać na wznowienie Grombelardzkiej Legendy. W tym czasie książka ta obrosła w prawdziwą legendę, głównie z powodu trudności, jakie przysparzało jej zdobycie. Teraz fani mogą się cieszyć nowym, eleganckim, dwutomowym wydaniem powieści.

W pierwszej części Grombelardzkiej Legendy poznajemy młodą armektańską łuczniczkę Karenirę. Stanie się ona spoiwem, bohaterką łączącą w jedną całość zamieszczone w książce opowiadania i nowele. Bo chociaż trzecia część Księgi Całości jest teoretycznie powieścią, to widać wyraźnie, że stworzona została z osobnych, w zasadzie niezależnych opowieści. Zabieg ten rzuca się w oczy choćby przez to, że często w kolejnych historiach czytelnikowi przypominane są zdarzenia i fakty, które już doskonale zna. Trzeba przyznać, że po pewnym czasie staje się to trochę męczące.

Ciekawe jest to, że w tomie tym zawartych jest sporo nawiązań do Północnej granicy i Króla Bezmiarów, lecz są to nawiązania bardzo subtelne, ograniczające się zwykle do wprowadzenia bohaterów znanych z poprzednich części (jak Król Gór Basergor-Kobal i jego prawa ręka, czyli kot L.S.I. Rbit czy komendant R.W. Ambegen), ale nie obligujące czytelnika do znajomości wcześniejszych tomów sagi. W gruncie rzeczy może nawet i lepiej, aby ich nie znał, bo Grombelardzka Legenda jest dużo słabsza od swoich poprzedniczek i może przynieść pewne rozczarowanie tym, którzy zdążyli zachwycić się świeżością Północnej granicy czy porywającą, pełną napięcia akcją Króla Bezmiarów.

Z drugiej jednak strony przynosi ona wiele nowych informacji na temat świata stworzonego przez Kresa. Dla przykładu po raz pierwszy tak dokładnie opisany jest trzeci obdarzony rozumem gatunek Szereru, czyli sępy. Dzięki temu tomowi możemy bliżej przyjrzeć się tym dziwnym, pogardzanym i nienawidzonym przez wszystkich stworzeniom. Dowiadujemy się, w jaki sposób polują i dlaczego zarówno ludzie, jak i koty patrzą na nie z taką wzgardą. Mamy też w tej części więcej napomknień o tradycji i obyczajach różnych prowincji Wiecznego Cesarstwa, odnajdziemy tu nawet informacje wyjaśniające przyczyny, dla których małżeństwa Armektanek z Dartańczykami są zwykle skazane na niepowodzenie… Krótko mówiąc, znajdziemy tu dużo wiadomości, które ucieszą każdego wielbiciela świata Szereru, sprawiając, że świat ten będzie pełniejszy i bardziej zrozumiały.

Pierwszy tom Grombelardzkiej Legendy jest więc książką wzbudzającą we mnie dość ambiwalentne uczucia. Choć warsztat pisarski Kresa stoi jak zwykle na bardzo wysokim poziomie, opisany świat jest pełen głębi i interesujących szczegółów, a bohaterowie są żywi i wielowymiarowi, to jednak czegoś tu zabrakło. Płynności? Napięcia? Jakiejś tajemnicy? Trudno mi powiedzieć. Mimo wszystko jest to książka, po którą warto sięgnąć. Bo mając nawet na uwadze to, że jest ona niezaprzeczalnie słabsza od poprzednich części, nie tak wciągająca i chwilami zbija z tropu mało finezyjnymi przejawami mizoginizmu, to jednak stanowi ona dość interesującą lekturę.



Feliks W. Kres: Grombelardzka legenda, tom I, Wydawnictwo MAG, Warszawa 2009.


Recenzja dostępna również w serwisie Valkiria.

2 komentarze:

Unknown pisze...

Hmm, myślę, że zarzut mizoginizmu jest mocno przesadzony. Jeśli by podchodzić do książek Kresa w ten sposób to Król Bezmiarów też zawiera przykłady mizoginizmu a Północna Granica ksenofobii.
Moim zdaniem nie powinno się w ten sposób podchodzić do książek fabularnych.

Kres stworzył pewien świat, który rządzi się swoimi prawami. Umieścił w nim trzy wielkie narody (nie licząc wyspiarzy), każdy diametralnie różny od poprzedniego. Zamiast doszukiwać się wpływu psychiki autora na fabułę lepiej jest zanurzyć się w świecie przez niego stworzonym, przyjąć go takim jakim jest i przeżyć wielką przygodę wraz z bohaterami książki. W ten sposób poprawi się odbiór książki.

Moim zdaniem Gombelardzka Legenda jest najlepszą z całej serii. Wiem jednak, że moje zdanie jest podyktowane miłością do gór. Kresowi udało się przedstawić tu oblicze gór idealnie pasujące do mojego sposobu ich postrzegania.

Każdy patrzy na książkę przez swój własny pryzmat ale jeśli chce się pisać recenzję to powinno się znać swój pryzmat tak aby opisać książkę obiektywnie a nie subiektywnie. W końcu odbiorców jest wielu i każdy zobaczy w powieści to na czym mu najbardziej zależy.

Kriss pisze...

Ja odpowiem, bo autorka chyba dawno tu nie zaglądała. ;) Jednym z najbardziej podstawowych wyznaczników recenzji jako gatunku publicystycznego jest subiektywizm, więc recenzja nigdy nie będzie obiektywna. By znaleźć obiektywne opisy książek, trzeba odnieść się do historii literatury, a nie do krytyki literackiej. :) Ale rozumiem, co masz na myśli, jeśli chodzi o klimat gór, odmalowany przez Kresa. Piękna sprawa.