1 maja 2008

...


Wchodzisz do środka. Wszystko wokół jest zaciemnione, wszędzie panuje cisza. Widzisz mały stolik, na który pada niewielki snop światła. Podchodzisz do niego i bierzesz do ręki jedno z leżących na nim jabłek. Oglądasz je uważnie - jest zielone, jędrne i błyszczące. Idealne. Chwilę obracasz je w dłoni, po czym podnosisz je do ust. Wtedy słyszysz gromki śmiech. Odwracasz się w kierunku, z którego dobiega.

Przed twoimi oczami, w całkowitym mroku, majaczą rzędy siedzących ludzi. Ponownie patrzysz na jabłko i pomału dociera do ciebie, że jest jedynie dekoracją. Upuszczasz owoc. Kątem oka obserwujesz, jak wolno toczy się on w tę ciemność wypełnioną ludźmi. Chwila wahania. Wreszcie zeskakujesz ze sceny i ruszasz w mrok, śmiało kroczysz między rzędami. Widownia w skupieniu przygląda się każdemu twojemu ruchowi. Oczekuje historii, szuka sensu, w napięciu czeka na finał. Ale ciebie nie interesuje opowieść i to, jak się ona kończy. Nie dbasz o sztuczne jabłka, ciemną scenę, grę i kurtynę. Przesz do przodu, ciągle wyżej, wciąż po schodach do góry. I mógłbyś tak iść i iść i nigdy nie odnaleźć wyjścia (bo wokół jest tak ciemno i tak cicho), ale ktoś znudził się przedstawieniem i uchylił drzwi prowadzące do holu. Jasne, ciepłe światło wkradło się na salę, tylko na chwilę, tylko na moment. Ale to wystarczyło. Znalazłeś drogę i wykorzystałeś okazję, pozostawiając osłupiałych widzów samym sobie.

Ale co teraz? Dokąd iść w tym oceanie chaosu? Jak odsunąć od siebie przerażającą myśl, że nie wiesz, kim jesteś i co tu robisz? Kręcisz głową, powoli, pełen rezygnacji. Przecinasz szybkim krokiem hol. Mijasz szatnię pełną ciepłych zimowych płaszczy. I wychodzisz. Stojąc przed teatrem, stawiasz wysoko kołnierz swojego prochowca. Płatki śniegu leniwie kręcą się w powietrzu. Spoglądając w niebo, widzisz gwiazdy. Śnieżynka osiada na jednej z twoich rzęs. Zamykasz oczy. Nieważne, kim jesteś. Nie wiesz, co ci pisane. Finał opowieści nie jest ważny, póki wierzysz, że kiedyś nastąpi. Patrzysz przed siebie. Miasto otulone śniegiem i nocą. Ruszasz w drogę. Jesteś posłany.

1 komentarz:

Ardelin pisze...

Przeklejam komentarze, co ciekawe były :)

Gość: Gromit,
2008/02/06 01:20:59
Przychodzą mi na myśl słowa S. Lema:
"Geniusz nie jest światłem po prostu, lecz przede wszystkim - trwałym dostrzeganiem mroku otaczającego, a normalnie jego

tchórzostwo na tym polega, aby we własnym blasku się kąpać i póki to możliwe nie patrzeć poza jego granicę." ("Głos Pana"

S. Lem)
-
Gość: Gromit,
2008/02/06 01:59:05
Jest jeszcze pewien wiersz, który mi się skojarzył, to mój ulubiony utwór Z. Herberta. Przytoczę tylko kilka fragmentów:

"Idź dokąd poszli tamci do ciemnego kresu
po złote runo nicości twoją ostatnią nagrodę"
"powtarzaj: zostałem powołany - czyż nie było lepszych"
"powtarzaj wielkie słowa powtarzaj je z uporem
jak ci co szli przez pustynię i ginęli w piasku
a nagrodzą cię za to tym co mają pod ręką
chłostą śmiechu zabójstwem na śmietniku
idź bo tylko tak będziesz przyjęty do grona zimnych czaszek
do grona twoich przodków: Gilgamesza Hektora Rolanda
obrońców królestwa bez kresu i miasta popiołów
Bądź wierny Idź"

Jeśli ktoś jeszcze nie poznał, to fragmenty z "Przesłania Pana Cogito"
-
Gość: You,
2008/02/06 03:41:12
Ja też mam jeden skojarzeniowy cytat. Odnośnie fragmentu o wierze w koniec raz rozpoczętej opowieści:"Kiedy dotrzesz do

domku, od którego zaczęła się twoja podróż, / Poznasz go, choć wyda ci się mniejszy, niż sądziłeś. / Idź ścieżką przez

furtkę, którą widziałeś wcześniej tylko raz, / I wracaj do domu. Albo stwórz sobie nowy dom. / Albo odpocznij".

I jeszcze jedno: opowieści są dobre i mają sens, jeśli momentalnie wywołują obrazy i skojarzenia. To znak, że naprawdę o

czymś mówią. Moim zdaniem! A waszym?
-
Gość: Gromit,
2008/02/06 04:39:15
To może teraz coś od siebie. Wydaje mi się, że każdy człowiek jest posłany, żyje aby odegrać jakąś rolę. Być może ta rola

jest mała, może nawet wydawać się śmieszna. Każda jednak jest ważna w niekończącym się łańcuchu przyczyn i skutków,

może zmienić bieg wydarzeń. Nie wiemy dlaczego i do czego zostaliśmy posłani, ale trzeba iść na przód, by dążyć do

odkrycia tajemnicy istnienia i być może nigdy jej nie odkryć.
-
Gość: Gromit,
2008/02/06 04:39:49
Jeśli nawet nie ma żadnej misji, wiara w to, że jesteśmy posłani nadaje cel naszemu życiu. Dzięki tej wierze łatwiej jest nie

poddawać, iść przed siebie w otaczającym mroku u chaosie, nawet jeśli w oczach innych będziemy tylko śmieszni.

Przedstawienie musi trwać. Chyba najważniejsze są dwie rzeczy: pozostać wiernym sobie i pozostawić jakiś ślad po sobie.
-
Gość: Lin,
2008/02/07 15:37:41
Todo pasa y todo queda,
pero lo nuestro es pasar,
pasar haciendo caminos,
caminos sobre la mar.
Caminante, son tus huellas
el camino, y nada mas;
caminante, no hay camino,
se hace camino al andar.
Al andar se hace camino,
y al volver la vista atras
se ve la senda que nunca
se ha de volver a pisar.
Caminante, no hay camino,
sino estelas en la mar.
(Antonio Machado)

czyli:
Wszystko przemija i wszystko zostaje, / ale naszym przeznaczeniem jest przemijać, / przemijać tworząc drogi / tworząc

drogi na morzu. / Podróżniku, to są twoje ślady / ta droga i nic innego: / podróżniku, nie ma drogi, / drogę tworzy się idąc. /

Idąc tworzy się drogę, / i kiedy odwraca się wzrok do tyłu / widzi się ścieżkę, którą nigdy / nie przejdzie się znowu. /

Podróżniku, nie ma drogi, / jest tylko ślad na morzu.