1 maja 2008

Z cyklu tajemnicze zbrodnie z końca XX wieku:
NOC WIGILIJNA


Opowiadanie napisanie wspólnie z Margot w jedną sylwestrową noc, baaardzo dawno temu. W podstawówce dzieci się nudzą...


Była piękna, gwieździsta Noc Bożego Narodzenia. Właśnie wstałem ze swojej wykładanej czerwonym aksamitem trumny, by zjeść śniadanie, gdy nagle do komnaty wszedł smutny młodzieniec i rzekł:
- Chciałem tylko powiedzieć, że to opowiadanie wcale mi się nie podoba.
Pomyślałem, że ów młodzieniec byłby doskonałym towarzyszem do śniadanka.
- Może zaszczycisz mnie swym towarzystwem podczas wieczerzy wigilijnej? Proszę, usiądź.
- Ale…
- Mam dużo jadła i to bardzo dobrego: czerninę, barszcz z uszkami, ślimaki w potrawce oraz meduzę w sosie cudzym.
- To ja już wolę barszcz z uszkami.
- Bardzo proszę, ale uszka są tylko dwa, więc będziemy musieli się podzielić.
- Tylko dwa?
- No cóż, kur z sześcioma udkami też jeszcze nie wyhodowano.
Wtem do komnaty wszedł stryj mojej matki, od strony dziadka, z domieszką krwi mojego taty, który jest także ojcem moich dzieci.
- Witaj stryju! – krzyknąłem w jego stronę.
- Co mówisz? Odkąd nieznani sprawcy obcięli mi uszy podczas snu nic nie słyszę.
- Może te byłyby dobre? – powiedziałem wyciągając ociekające barszczem uszka z wazy.
- Numer chyba mój. Dzięki! – i poszedł.
- Czemu tak się smucisz? Są przecież święta. Stół suto zastawiony. Jak widzisz u nas, wampirów, pełna kultura – zwróciłem się w stronę młodzieńca, obgryzając jakieś zwierzątko rano wyłowione z klozetu. – To, że jesteśmy niewychowani to brednie.
- Tak, ale nie odpowiada mi wasza kuchnia. Na całe szczęście wziąłem trochę swojego jedzenia – to mówiąc wyciągnął z torby kawałek zgniłej paprotki, po czym dodał – Jestem wegetarianinem! Muszę już iść i kupić krem na zmarszczki, bo zamknął sklepy. Pa-pa.
Tak więc zostałem sam i postanowiłem kontynuować drzemkę. Wlazłem więc do swej trumny i wszystko przestało mieć dla mnie jakiekolwiek znaczenie.

Brak komentarzy: